O firmie EMA - Meble Audio

EMA w prasie

Sprzęt na czymś stać musi. Najlepiej, jeśli stoi na czymś solidnym. Jeszcze lepiej, jeśli stolik został skonstruowany pod kątem takiego właśnie zastosowania. Idealnie zaś, jeśli jest to stolik dedykowany temu konkretnemu systemowi. Bajki? Wiedziałem o tym, że nie, jednak po tym spotkaniu wiem ciut więcej. A rzecz zaczęła się w dość prosty sposób – z panem Waszczyszynem, właścicielem Ancient Audio skontaktował się pan Michał Apostolski, oferując do przesłuchania dwa, zrobione przez siebie stoliki. Zapewne takich telefonów pan Jaromir ma wiele, jednak coś w tej rozmowie musiało być takiego, że sprawą zainteresował się do tego stopnia, że zorganizował odsłuch u Janusza, jednego z członków Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. A jeśli tak, to i ja musiałem tam być.

ZASADY

Stolik EMA plus sprzęt audio.Pan Apostolski to człowiek związany zawodowo ze środowiskiem renowacji mebli, od lat eksperymentujący z zastosowaniem żywic. Dlatego też blaty obydwu przywiezionych przez niego stolików są nimi „potraktowane” i to na nich zasadza się – tak przynajmniej zapewnia pan Michał – ich zasada działania pro-audio, że tak powiem. Zanim jednak się o tym dowiedziałem, trzeba było rozłożone stoliki wnieść do pokoju Janusza. Jak się okazało, to wcale nie taka prosta sprawa. Mnie wprawdzie przypadły do niesienia blaty drewniane, które i tak były ciężkie jak diabli, to jednak inni walczyli z blatami marmurowymi. A przy tych można się było naderwać. Stoliki firmy EMA, bo tak się nazywa, zostały przygotowane w dwóch wersjach – jedna miała blaty z drewna brzozowego, a druga z granitu. Obydwie korzystają z takich samych, metalowych nóżek w postaci litych wałków, pokrywanych złotem. Nóżki mają od góry i dołu tuleje, wkładane do otworów w blatach, które z obydwu stron skręca się tak, aby były ściśnięte. Między każdym kolejnym poziomem zamontowano kolce. Wspomniałem o żywicach –pan Michał stosuje wyłącznie żywice naturalne, ponieważ tylko wtedy można uzyskać to, o co chodzi. A chodzi o to, aby postawione na stolikach urządzenia grały jak najlepiej. Ponieważ to wszystko mechanika, każda zmiana, także pokrycia i wypełnienia (chodzi o blaty drewniane) blatów zmienia ich właściwości mechaniczne – po prostu inaczej drgają.

O opis techniczny poprosiłem pana Apostolskiego:
„Wersja „drewno”, do wyboru: brzoza, orzech, klon, meranti, akaju, drewna egzotyczne. Wszystkie blaty są wykonane i obrabiane ręcznie z drewna litego klejonego warstwowo. Powłoki zabezpieczające (ok. 80 warstw), także nakładane są ręcznie. Wersja „granit” – do wyboru, wykończenie jak wersja „drewno”. Na konstrukcję nośną jednego poziomu stolika składają się:
- 4 walce o wysokości od 120 do 250 mm;
- 4 stożki o wysokości 30 mm;
- 4 nakrętki.
Wszystkie te elementy wykonane są z największą dokładnością ze stopu mosiężnego lub brązu. Całość jest pokrywana substancją firmową „EMA” (dotyczy to każdej wersji), to znaczy mieszanką (werniksem) żywic naturalnych i naturalnych modyfikowanych. Skład werniksu samodzielnie opracowany przez naszą firmę pozwala na tworzenie powłoki o różnym zabarwieniu w macie i połysku. Obowiązkowym elementem każdego zestawu jest mała platforma wykonana tylko i wyłącznie z drewna – w cenie 1200 zł (wersja mat). Cena jednego modułu (płyta, walce, stożki, nakrętki) jest zróżnicowana i zaczyna się od 2 500 zł (jest to cena prezentowanego egzemplarza lecz w wersji mat). Nośność jednego poziomu wynosi około 50 kg. Wykonanie jednego zestawu trwa około 5-6 tygodni. Gwarancja na produkt wynosi, w zależności od wersji, od 2 do 5 lat.”

Ponieważ przyjazd do Krakowa nieco się opóźnił (firma EMA ma swoją siedzibę w Poznaniu), kiedy samochód na poznańskich numerach rejestracyjnych wreszcie stanął niedaleko mieszkania Janusza, ustaliliśmy na początku, że posłuchamy tylko jednego stolika – drewnianego. Składał się on z dwóch blatów oraz z dodatkowego, niewielkiego blatu tylko pod transport. Aby nie wprowadzać zbyt wielu zmiennych, zdecydowaliśmy też, że będziemy sprawdzali zmiany w dźwięku przenosząc tylko odtwarzacz CD, a więc Lektora Granda SE (recenzja TUTAJ). A to przecież i tak nie lada zadanie, ponieważ mamy do czynienia z trzema elementami, połączonymi aż dziesięcioma, delikatnymi przewodami cyfrowymi. Jeślibyśmy do tego dodali jeszcze wzmacniacze, a to kolejne cztery paczki (monobloki Silver Grand mają wydzielone zasilacze), czas między jednym i drugim przesłuchaniem byłby zbyt duży. Oczywiście, nawet taka forma testu była ułomna, bo w idealnym przypadku powinniśmy mieć dwa identyczne systemy, pomiędzy którymi można by przełączać. Niestety, jest to postulat jedynie teoretyczny. Jeśliby bowiem porównanie miało być przeprowadzone w absolutnie tych samych warunkach, to stoliki powinny stać dokładnie w tym samym miejscu. Przecież to mechanika i zmiana w ich położeniu wpływa zarówno na inne zachowanie się samego stolika, jak i na zaburzenie przestrzeni między kolumnami. Nieprzypadkowo większość najlepszych systemów odsłuchowych, w tym wszystkich redaktorów mojego ulubionego magazynu „Hi-Fi +”, stawia stoliki z boku, a niektórzy nawet w sąsiednim, niewielkim pomieszczeniu przeznaczonym tylko do tego celu. W każdym razie idealne powielenie warunków odsłuchowych jest niemożliwe. Dlatego każde porównanie jest z zasady ułomne i dlatego należy przeprowadzać wiele porównań w różnych warunkach, ponieważ w pewnym sensie wyodrębnimy w ten sposób jakieś powtarzające się cechy dźwięku. Nasz odsłuch należy więc traktować – jak zawsze – tylko jako jeden z głosów, jako opis jednego z przypadków, a nie coś konstytuującego. Nie wspominałem o tym, ale teraz trzeba: na co dzień system Ancient Audio stoi u Janusza na starym stoliku Ostoi. To konstrukcja ramowa, z metalowym profilem o czworokątnym przekroju, tworzącym dwie przednie nóżki oraz jedną tylną. To bowiem stolik trzynóżkowy. Blaty wykonane są ze szkła, przy czym górny, na którym stoi transport, wymieniony został na granitowy.

ODSŁUCHY

Stolik EMAJuż kilka sekund odsłuchu pokazało, że przy walce z podstawkami (relacja TUTAJ) czy wtyczkami sieciowymi (relacja TUTAJ) pominęliśmy coś, co – tak przynajmniej wynika z tego spotkania – wpływa na dźwięk w znacznie większym stopniu. Dźwięk drewnianego stolika był bowiem diametralnie różny od stolika Ostoi. Oh, przepraszam, chciałem powiedzieć, że dźwięk odtwarzacza postawionego na drewnianym stoliku był diametralnie inny niż kiedy stał na Ostoi. Ależ to długie jest i niewygodne – proszę mi wybaczyć, ale dla uproszczenia będę mówił jednak o tym, że to stoliku „grają”, choć to oczywista nieprawda. Przecież pisząc o przewodach też mówimy o tym, że to one grają, a w rzeczywistości tylko modyfikują sygnał. W każdym razie, drewniany stolik zagrał na tyle inaczej, że wszyscy, włącznie z moim znajomym, który nigdy wcześniej się z nami nie bawił, a który ma do sprawy raczej zdroworozsądkowe podejście, przyznał, że zmiany są znaczne.

Zwykle drewno kojarzymy z ciepłem. I dobrze, bo – jak się okazuje – rzeczywiście tak je słychać. Odtwarzacz przeniesiony na drewniany stolik zagrał cieplejszym i pełniejszym dźwiękiem. Pięknie wyszły na wierzch wokale, wcześniej przecież bardzo dobrze definiowane, jednak teraz okraszone czymś w rodzaju „pleców”. Bas był mocniejszy, trochę bardziej „pluszowy”, ale w kontekście całości podobał mi się bardziej. Z drugiej strony zniknęła część szczegółów. Instrumenty, choć nieco większe i bardziej substancjalne, miały gorzej definiowane krawędzie i nie tak dokładne faktury. Zmieniła się także scena dźwiękowa – nie była już tak nadnaturalnie dokładna i ogromna, bo skupiła się bliżej środka. Pogłosy były przy tym niższe, a przez to „poważniejsze”, kreujące nieco bliższą, ale i bardziej odczuwalną scenę.

Zmiany były wyraźne, klarowne i trudno było z nimi dyskutować. Ponieważ godzina była już dość późna i wszyscy gdzieś chcieli biec, nie bardzo byliśmy skłonni wysłuchać kolejnego, granitowego, stolika. Na szczęście Ryszard, jeden z uczestników spotkania uparł się, że musimy to zrobić, bo inaczej coś stracimy. I miał rację. Miał absolutną rację! Odtwarzacz na granitowym stoliku zagrał raz, że kompletnie inaczej niż na drewnianym, a dwa, że inaczej niż na stoliku Ostoi. Przede wszystkim pojawiła się taka masa szczegółów, detali, faktur, że trudno było uwierzyć, że to sprawka tylko stolika. Ale przecież niczego innego nie zmienialiśmy, więc to musiało być to. Bas się skrócił, był dokładniejszy i miał lepszą definicję w niskich rejonach (chodzi o bas, który kolumny Electa Amator Sonus Fabera w tym systemie są w stanie przenieść, a nie o naprawdę niski bas). Równocześnie wszystko się jednak zmniejszyło, zszarzało. Zniknęła gdzieś nieprawdopodobna kolorystyka średnicy, a wokale były znacząco mniejsze. Instrumenty prezentowane były dokładniej, wszystko było jak na dłoni, były jednak mniej wiarygodne przez to, że były mniejsze. Scena wyraźnie się otwarła i choć była mniej substancjalna, to jednak wszystko było czystsze i wyraźniejsze.

Przeprowadziliśmy więc krótką dyskusję, w czasie której potwierdziliśmy wprawdzie te spostrzeżenia, nie wyłoniliśmy jednak „zwycięzcy”. Każdy ze stolików miał coś, czego drugi nie miał. I na odwrót – każdemu brakowało czegoś, co oferował drugi. Wpadłem wtedy na pomysł w istocie prosty, który jednak wcale nie musiał się okazać trafionym: oto na granitowym stoliku postawiliśmy drewnianą „nadstawkę”, na której, na drewnianym stoliku stał wcześniej sam transport. I choć w audio nie ma łatwych wyników, ani prostych odpowiedzi, połączenie drewna i granitu okazało się strzałem w dziesiątkę. Tak, jakby ciepło drewna zmiksowało się z precyzją granitu. Jak mówię – to wcale nie było pewne, a jednak wszyscy zgodzili się, że dostaliśmy to, co najlepsze w obydwu stolikach. Idąc tym tropem, postanowiliśmy więc powrócić z systemem na półkę Ostoi, jednak z drewnianym elementem pod transportem. I co? I porażka – dźwięk był brudny, chrapliwy (mówię o tym oczywiście w pewnej skali – to nie to samo, co np. chrapliwe kolumny) i generalnie nieprzyjemny. A przecież postawiliśmy drewno na granicie. Najwyraźniej równie ważne są inne elementy, takie jak podstawa, stożki, a nawet podstawki pod kolce. Być może też ważne jest inne ustawienie punktu ciężkości stolika: Ostoja jest wysoka i wąska, zaś stoliki EMA niskie i szerokie. Trzeba to będzie jeszcze przebadać. Póki co, w czasie, kiedy to piszę, w systemie Janusza znalazł się kolejny stolik, tym razem produkcji firmy Nautilus. Ale o tym innym razem. Na teraz chciałbym tylko powtórzyć to, co Janusz i Ryszard powiedzieli po jakimś czasie:

„Stoliki wprowadzają olbrzymie zmiany do dźwięku. Najczęściej większe niż wymiana przewodów. Niestety zmiany te są kompletnie nieprzewidywalne i nie da się z góry założyć, jaka kombinacja materiałów, podkładek, stożków itp. da z danymi urządzeniami lepszy dźwięk. Dlatego stoliki to ciągła harówka – zmiennych jest na tyle dużo, że trzeba długiego czasu na ustalenie, czego naszemu sprzętowi potrzeba, I najczęściej będzie to zupełnie co innego, niż zakładaliśmy na początku”.



źródło: http://www.highfidelity.pl/artykuly/0807/kts.html